Lofoty – bajkowa kraina dalekiej północy.  

Lofoty- ten barwny i bajkowy świat 300 kilometrów na północ za kołem podbiegunowym, to cel naszej wakacyjnej wyprawy nurkowej w 2013 roku.  Idea wyjazdu do tego niesamowitego, wręcz magicznego miejsca narodziła się po naszym ostatnim pobycie w Norwegii i powolutku dojrzewała.  Dzięki temu, mogliśmy się bardzo dobrze przygotować do tego wyjazdu, zaplanować każdy dzień w taki sposób, aby pogodzić turystykę nurkową, turystykę górską i klasyczną rekreację, krótko mówiąc, dla każdego coś miłego i dla nurasów i dla osób nie związanych z tą dyscypliną.

Nasza podróż rozpoczęła się w Świnoujściu, skąd promem Unity Line dotarliśmy do Ystad i dalej przez Szwecję do Norwegii.  Planując trasę przejazdu postanowiliśmy zaspokoić nasze turystyczne smaki i tym samym odwiedzić kilka ciekawych miejsc z Listy Top 10 Norwegii.  Trasa wydłużyła nam się o jeden dzień, ale warto było!  Odwiedzenie takich atrakcji jak:okolicy szczytu Dalsnibba, gdzie przechodzi tylko sezonowo otwarta droga wśród gór i górskich jezior, Trasy Troli, fiordu i miejscowości Gerianger oraz Trasy Atlantyckiej, tylko pokazało odrobinę norweskiego piękna, ale jednocześnie przygotowało nas na spotkanie z Lofotami (Norwegowie nazywają to miejsce „ Norwegią w pigułce”), których w tamtym momencie jeszcze sobie tak naprawdę nie wyobrażaliśmy i nie byliśmy świadomi tego,co nas czeka.

Podróżując w kierunku północnym Norwegia powolutku odkrywała nam swoje piękno i czar.  Każdy kolejny kilometr trasy to dosłownie uczta dla oczu i duszy.  Jadąc przez tak wspaniałą krainę człowiek całkowicie zapomina o zmęczeniu i trudach podróży.  Kolejne setki kilometrów mijały, a my byliśmy coraz bliżej naszego celu, z coraz większym bagażem zachwytu i zdjęć na kartach pamięci.  Minąwszy symboliczną bramę Nordlandu poczuliśmy smak północy , a przystanek na kole podbiegunowym wprowadził nas w świat baśni i fantazji.  Surowy krajobraz, rozległe połacie niekończącego się lądu, uboga roślinność tundry i biegnące w oddali renifery uświadomiły nam dobitnie , jak daleko już dotarliśmy.  Minąwszy krąg polarny , podróżowaliśmy dalej na północ, a zbliżający się archipelag Lofotów stawał się niemal na wyciągnięcie ręki.

Cel naszej podróży to Ballstad i baza nurkowa  Lofoten Diving, której właściciele Ada i Daniel Visnovsky ugościli naszą ekipę w rodzinnym i swojskim klimacie.  Daniel wprowadził nas nie tylko w tajniki i zakamarki podwodnego świata, ale również przekazał nam wiele ciekawostek dotyczących historii Lofot, życia mieszkańców i obyczajów lokalnych.  Opowiadając o trudach dnia codziennego,wszyscy sobie uzmysłowiliśmy, że życie w tej przepięknej krainie nie jest wcale takie łatwe i kolorowe.

Nasz siedmiodniowy pobyt wypełniony był nie tylko wspaniałymi nurkowaniami i podziwianiem podwodnego świata, ale również znaleźliśmy mnóstwo czasu na zwiedzanie, piesze wędrówki, wypady na ryby i relaks na przepięknych piaszczystych plażach północy.

Nurkowania na Lofotach to dosłownie raj dla każdego.  Dla dorosłych i dla dzieci, dla pasjonatów głębokości i dla fotografów, czy filmowców.  Poszukiwacze podwodnych skarbów, też zaspokoili swój głód przygody.  Każdy dzień rozpieszczał nas wspaniałą słoneczną i bezwietrzną pogodą i mimo niskich (jak na lato) temperatur około 13-16°C, nie odczuwaliśmy żadnego dyskomfortu, temperatura wody o tej porze roku to 12-14°C, w takich warunkach nawet nasi najmłodsi płetwonurkowie zaliczyli kilka nureczków.  Daniel zaoferował nam nurkowania z brzegu i z łodzi.  A na niektóre nurkowiska musieliśmy dojechać samochodem nawet kilkadziesiąt kilometrów, ale warto było!  Ogrzane Prądem Zatokowym wody północy zaoferowały nam dosłownie wszystko, czego płetwonurek oczekuje.  Nurkowanie na Homereef odkryło bogactwo fauny i flory, różnorodność gatunków, kolorów i form

życia zachwyciło szczególnie najmłodszych, gdzie trudy związane z niedogodnym wejściem do wody nie miały większego znaczenia.  Ponadto zaliczyliśmy dwa malownicze wraki, których historia osnuta jest wieloma ciekawymi faktami, a i też klimat tajemnic z przeszłości rozpalił naszą naturę poszukiwaczy.  Ponadto na liście atrakcji, jakie Daniel nam przygotował znalazły się ścianki, kaniony i podwodne lasy brunatnic, które ujmowały nas urokiem i bogactwem gatunków i wielkości ryb. Wszechobecne czerniaki zaprosiły do swojej ławicy.  Wśród głazów ukrywały się zębacze, a na piaszczystych połaciach dna czekały na nas flądry.   Rozgwiazdy, jeżowce, kraby i przegrzebki wręcz się do nas uśmiechały.  Każde nurkowanie na Lofotach porównać można do wizyty w baśniowym ogrodzie pełnym kolorowych kwiatów i zwierząt.  Lofoty zarówno nad, jak i pod wodą są przepiękne, życie bujnie tu kipi, a różnorodność stworzeń lądowych, powietrznych i morskich przyprawia o zawrót głowy

Podczas wypadu na ryby Daniel zaopatrzył nas w wędki uzbrojone w 3 lub 4 pikery. Jedno branie i kilka ryb – to niesamowite. Tutaj się pływa dosłownie po ryby, kwestia tylko ile damy radę zjeść. Patrosząc złowione ryby, byliśmy świadkami powietrznych walk mew o resztki, na lądzie natomiast doświadczyliśmy upierdliwego towarzystwa srok, które udowodniły prawdziwość określenia „sroka złodziejka”. Tuż po nurkowaniu musieliśmy chować wszystkie drobne świecące przedmioty, a szczególnie komputery. One tylko czekały na okazję, by zabrać jakiś drobiazg.

Planując program pobytu na Lofotach braliśmy pod uwagę nie tylko spędzanie czasu na nurkowaniach, ale zadbaliśmy o innych uczestników naszej wyprawy i sprawiedliwie wypełniliśmy popołudniowy czas na zwiedzanie.  Na liście  „must see” znalazło się wiele lokalnych atrakcji, których będąc tutaj nie można pominąć.

NUSFJORD – to najstarszai najlepiej zachowana wioska rybacka w Norwegii.  Większość tutejszych budynków powstała pod koniec XIX wieku, a w 1975 roku została wpisana przez UNESCO na listę światowego dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego.

MUZEUM SUSZONEJ RYBY I WIOSKI RYBACKIEJ  W Å ORAZ FABRYKA TRANU – Å to ostatnia miejscowość na drodze krajowej E10 – to już koniec lądu.  Miejsce niezwykle urokliwe, wręcz bajkowe.  W powietrzu unosi się zapach tranu i ryb, a w małej lokalnej piekarni można zasmakować tradycyjnych wypieków (chleb wypiekany starą metodą i oczywiście cynamonowe babeczki z cukrem).  Tutaj poznaliśmy tajniki wytwarzania tranu i historię procesu suszenia ryb.  Wioska zachowana jest w doskonałym stanie, mimo, że większość domków zbudowana została prawie dwa stulecia wstecz.  Polska przewodniczka wprowadziła nas w czasy odległe, a pikanterii dodały opowieści o lokalnych przesądach i zabobonach.

MUZEUM WIKINGÓW W BORG – wizyta w tym muzeum to świetna lekcja historii, każdy najdrobniejszy eksponat, zrekonstruowany dom wodza z domowymi sprzętami, przejażdżka łodzią wikingów oraz udział w zawodach w strzelaniu z łuku i rzucie toporem – to wszystkie elementy , które dosłownie wprowadziły nas w świat zamierzchłych czasów i pozwoliły poczuć klimat życia Wikingów.

Podsumowując nasz pobyt na Lofotach, nie sposób nie wspomnieć o przepięknych, białych – piaszczystych plażach, które niczym z katalogów turystycznych stanowią atrakcję tego pięknego zakątka świata.  Największe i najpopularniejsze plaże położone są na północnej stronie archipelagu, gdzie patrząc na odległy horyzont, wiemy, że biegun północny jest gdzieś właśnie tam.  Surowe i chłodne lato, dość niska temperatura, wiatr i bardzo wilgotne powietrze , to nie są warunki do letniego plażowania, trudno tutaj popływać na materacu, czy pograć w piłkę wodną.  Jednak niepowtarzalne piękno i wszechobecny spokój to aspekty, które czynią to miejsce wyjątkowym.

Kolejne dni naszej wyprawy mijały bardzo szybko i nawet późne siedzenie i spoglądanie na północne niebo i zachód słońca po godzinie 23, nie pozwoliło nam nawet na chwilę zatrzymać nieubłagalnie mijającego czasu.  Ostatecznie nadeszła chwila powrotu, jeszcze tylko trzy dni podróży i Lofoty będą już tylko wspomnieniem.